Alergia jest chorobą cywilizacyjną, która dotyka niemal co piątą osobę na świecie. Świąd, łzawienie oczu, katar – to tylko nieliczne objawy uczulenia. Czasami wystarczy unikać alergenu, aby zupełnie zapomnieć o swoim problemie, jednak w moim przypadku było to niemożliwe, gdyż jestem uczulona na kurz, trawę, orzechy, roztocza oraz sierść zwierzęcą.
Postanowiłam odczulić swój organizm
Nie mając większego wyboru, musiałam się udać do specjalistycznej kliniki na odczulanie, które pomogłoby mi przywrócić komfort życia, bo miałam już dość wiecznego kataru i opuchniętych powiek. Moja alergia na kurz ujawniła się pięć lat temu, bo to właśnie wtedy zaczęło się nadmierne kichanie. I choć od tamtej pory starałam się codziennie odkurzać, wciąż odczuwałam pewien dyskomfort związany z alergią. W pewnym momencie postanowiłam, że wybiorę się na terapię odczulającą, ponieważ alergia się nasilała i w zasadzie objawy uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie (na przykład na uczelni, gdy podczas wykładów musiałam wielokrotnie opuszczać salę z powodu duszności). Specjalista z kliniki, do której się wybrałam, zaproponował mi nowoczesną formę terapii, która wykorzystuje fale elektromagnetyczne. Początkowo nie byłam do tego pomysłu przekonana, ale gdy poczytałam na ten temat w Internecie zupełnie zmieniłam zdanie. Terapia była podzielona na kilka sesji, ponieważ w moim przypadku było kilka czynników powodujących alergię. Obecnie jestem po trzeciej wizycie i muszę przyznać, że jest zdecydowanie lepiej. Idąc na zakupy nie męczę się tak, jak to było niespełna dwa miesiące temu. Również przebywanie na uczelni nie wiąże się ze stałym kichaniem i dusznościami.
Alergia była moim koszmarem, który zaczyna odchodzić w niepamięć. W pewnym momencie, z powodu stale załzawionych oczu, musiałam nawet zrezygnować z tuszu do rzęs. Teraz, gdy uczulenie znika, znów mogę bez obaw wybrać się do biblioteki, odwiedzić koleżankę lub spokojnie wysłuchać wykładu ulubionego profesora.